Dekadencki, mroczny Breslau w okresie międzywojennym jest doskonałym tłem dla
pierwszego spotkania z radcą kryminalnym Eberhardem Mockiem. To mroczne, budzące
strach miasto, z ciemnymi spelunami i burdelami tuż za opłotkami, żyje w „Śmierci
w Breslau”tak, że niemal można poczuć jego śmierdzący oddech. Nie znam Wrocławia
prawie wcale, więc nie mogłam, dzięki spisowi ulic i placów umieszczonemu na końcu
książki, spacerować po nim swobodnie i rozpoznawać znajome miejsca,
ale to mi nie przeszkadzało. Lubię tą kwaśną
mieszankę alkoholowo-papierosową, jaką przesiąknięta jest ta książka, lubię tą
drobiazgową otoczkę, którą kreuje Autor, abyśmy mogli oddychać atmosferą
tamtych lat. Zapach golonki z kapustą unosił się nad moją głową niemal cały czas podczas
lektury. Zdecydowanie.
Baronówna Marietta von der Malten zostaje
zamordowana w pociągu na trasie Berlin-Wrocław. Morderstwo jest wyjątkowo
okrutne, wśród jej wnętrzności wiją się skorpiony, a na ścianie umieszczono
werset w bliżej nieznanym nikomu języku. Początkowo sprawy idą bardzo dobrze,
sprawca zostaje pojmany, ale to tylko z pomocą wyjątkowych "środków" gestapo.
Taki szybki rezultat nie tylko odpowiada samemu Mockowi, ale i gestapo, bowiem
każdy czerpie z tego profit. Jednak wkrótce okazuje się, że śledztwo trzeba będzie
ponownie potajemnie przeprowadzić i dowiedzieć się, co się naprawdę stało. Do akcji dołącza
Herbert Anwaldt...
Mając za sobą cykl lwowski widzę teraz, jak
wielkie powinowactwo z Mockiem, nie tylko duchowe, wykazuje Popielski. Bo Mock
to także niezwykły radca kryminalny. Mimo rzemieślniczego, ubogiego pochodzenia
chciałby wierzyć, że zalicza się do „arystokracji ducha”, pochłaniają go
mistrzowskie rozrywki szachowe, literatura klasyczna, posługuje się sprawnie łacińskimi
sentencjami, czasami popularnymi, a czasami tak wyszukanymi, że aż nieprzekonywującymi.
To taka przeciwwaga dla tej drugiej strony Mocka – egoistycznej, pozbawionej
jakiekolwiek etyki zawodowej, kolekcjonera „haczyków” – informacji o wszystkich
w mieście, które w odpowiednim momencie zawsze używa jako imadeł zakładanych na
głowy swoich ofiar i wrogów. Mock nie ma klasy, zwalcza przemoc przemocą, jest
brutalny i nieobliczalny. Taki zlepek cech nie do końca mnie przekonuje, to
tak, jakby udowadniać na siłę, że typowy „mięśniak” ma mózg, toteż nie ma mowy,
abym wzdychała z tęsknotą na myśl o Mocku, jak niektóre panienki na stronach książki.
Historia prowadzona jest niespiesznie,
wszystkie poszlaki, które prowadza do rozwiązania tej historii Autor dzierży
mocno w swojej ręce, powodując, że jest się zmuszonym doczytać książkę do końca.
Gdzieś tam przy końcu tropy wyrywają się trochę spod kontroli i w głowie zaczyna układać się w historia, pozwalając domyślać się zakończenia
i osoby sprawcy, ale to mi nie przeszkadzało.
Jak to bywa u Marka Krajewskiego rozwiązanie zagadki
ukryte jest w odległej przeszłości, tym razem sięga ono do korzeni Jazydyzmu, a
ja takie nieoczywistości lubię, toteż czuję się usatysfakcjonowana. Z wielką chęcią sięgnę po kolejne części o Breslau z Eberhardem Mockiem w roli głównej, nawet jeśli go niezbyt lubię.__________
Marek Krajewski, Śmierć w Breslau, Wydawnictwo Znak, Kraków 2010, s. 254.
Pierwsze zdanie: Lipcowy upał był nie do zniesienia.
Ostatnie zdanie: W ciemnościach nocy neonowy palacz na reklamie rytmicznie poszczał serię kółek z papierosowego dymu.
---------------------------

Nie wiem czemu, ale jakoś nie mogłam się wciągnąć w ten cykl Krajewskiego. Może jeszcze kiedyś zrobię drugie podejście.
OdpowiedzUsuńWiem, ze nie kazdy lubi proze kryminaly Krajewskiego.
UsuńOsobiscie lubie ta mroczna, gesta atmosfere.
Mam w planach:)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy przypadnie Ci do gustu :)
UsuńSzybka jesteś, ja chyba też przeczytam Krajewskiego w ramach trójki, ale 2 dni - pobiłaś chyba rekord czytania:)
OdpowiedzUsuńZajelo mi to tylko dzisiejszy poranek, jako ze jestem chora, nie moglam spac od 6.00, wiec lezalam i czytalam...
UsuńTo jest jedyny plus chorowania;) Nie mozna mowic, ale mozna jeszcze poczytac. :)
Średnio oceniłam tę książkę, bo akcja jak dla mnie rozwijała się nieco zbyt powoli, a główny bohater w ogóle nie przypadł mi do gustu. Kupiłam drugą część tej serii, ale jakoś nie mam chęci po nią sięgać.
OdpowiedzUsuńTak, widzialam na LC. Wiem, ze wolna akcja bedzie minusem dla czesci czytlenikow, mnie to nie przeszkadzalo. A Eberhardt Mock zdecydowanie nie jest osobnikiem, do ktorego pala sie sympatia.
UsuńMam tę książkę u siebie na półce, gdyż jakiś czas temu wygrałam ją w pewnym konkursie. Teraz wypadałaby ją przeczytać, ale nie mogę się jakoś przełamać. Wolę jednak na chwilę obecną inne gatunkowo powieści.
OdpowiedzUsuńKryminaly nie sa moim ulubionym gatunkiem, ale od czasu do czasu lubie przeczytac. Jakby na to nie patrzec, to sa to "jednorazowki", przynajmniej dla mnie. nie zdarzylo mi sie jeszcze wrocic do kryminalu, glownie dlatego, ze nie widze sensu powtornego czytania, bo znam juz rozwiazanie zagadki. Ale to ja.
UsuńNie idzie mi ten autor.
OdpowiedzUsuńTak, zauwazylam, ze istnieje grono czytelnikow, ktrzy nie przepadaja za proza pana Krajewskiego. Ja z kolei ja bardzo lubie.
UsuńByło to moje pierwsze spotkanie z Krajewskim i nieco się zawiodłam. Dam mu jeszcze szansę, ale sięgnę chyba po cykl lwowski dla odmiany...
OdpowiedzUsuńCykl lwowski juz za mna i jest on podobny w klimacie do wroclawskiego. Zauwazylam, ze kryminaly pana Krajewskiego budza skrajne emocje. Mnie sie podobaja.
UsuńCzytałam "Widma" i na tym moja przygoda z Krajewskim się skończyła. Widzę, że sporo u Ciebie polskich kryminałów, więc chciałabym Cię zaprosić do mojego wyzwania czytelniczego. Polecam się:
OdpowiedzUsuńhttp://52tygodnie.blogspot.com/2013/05/czytamy-polskie-kryminay-wyzwanie.html
Monotemo, dziekuje za zaproszenie.
UsuńPowaznie sie nad nim zastanowie, bo kryminalow nie czytam az tak duzo, rzadziej niz raz na miesiac. Mam ich jednak kilka na polce i moze wyzwanie mogloby mnie zmobilizowac, aby wreszcie po nie siegnac?
Jesli chodzi o pana Krajewskiego, to mnie odpowiada jego styl, mam zreszta reszte jego wroclawskiego cyklu na polce...