„Biały kamień” to powieść, która przywiewa
dawno zapomniane zapachy siana skoszonego
na łące, rosy tuż o poranku, przypomina smak prostych, smacznych potraw,
takich, jakie pamięta się z dzieciństwa. To wspomnienie mojego ojca, który
uwielbia pokrojoną cebulę na pajdzie świeżego, wiejskiego chleba. Teraz już
wiem dlaczego. To także moje wspomnienia, niektóre mgliste, ale przynoszące mi
uczucie szczęścia i bezpieczeństwa. Mój dziadek siedzący przed domem na ławce,
zawsze w towarzystwie kota, który nie opuszczał go na krok. To dźwięk piosenek,
które często śpiewał mnie i mojemu kuzynowi lub przy pracy. To wiatr we włosach
podczas przejażdżek bryczką, jego śmiech i ogromne poczucie humoru.
„Gdy się
nie wie, co nastąpi później, i jak ważne jest to, co właśnie nas spotyka, pamięć
działa kapryśnie, pozostawiając na przyszłość zaledwie okruchy rzeczywistości.”
Później moje wspomnienia są już bardziej wyraziste.
Dziadek na wózku, częściowo sparaliżowany, gra ze mną w warcaby i karty oraz
opowiada historie o wojnie. Nie pamiętam już ich i nikt mi ich nie przypomni,
bo dziadek zmarł, gdy miałam 9 lat.
Wiem jednak, że w domu rodzinnym mojego Taty czułam
się zawsze bezpieczna, zawsze szczęśliwa i kochana. Tam zawsze dawano nam odczuć,
że dzieci, wnuki są największym dobrem i szczęściem, a każda nasza wizyta w ich
domu była dla nich świętem i ogromną radością. Te cukierki czekoladowe na
kartki, które babcia zawsze dla nas miała. I irysy maczki. Skąd je brała? Wiem,
że dzieliła zawsze sprawiedliwie i nikogo nie wyróżniała. Pamiętam, że
godzinami mogłam przesiadywać w ich kuchni patrząc na krzątającą się Babcię, słuchając
jej opowieści o marach i strzygach. Nigdy jej nie przeszkadzałam, zawsze czułam
się ważna i potrzebna. Pamiętam, że raz byłam u nich gdy miałam ospę, bo moi
rodzice bawili się na weselu kuzynki Mamy. Wyglądałam okropnie i kiedy tylko widziałam
się w lustrze, to bardzo płakałam. Moi Dziadkowie pozasłaniali wszystkie lustra
w domu, bo serce im pękało, kiedy tak rozpaczałam. Nigdy tego nie zapomnę, tyle
to dla mnie wtedy znaczyło,
Kiedy zmarł mój Dziadek, mój bezpieczny świat runął,
miesiącami potrafiłam ronić łzy w drodze do szkoły, to był mój czas, kiedy go wspominałam.
Toteż kiedy urodził się mój Syn wiedziałam już jak go chcę nazwać. Mam więc
Antosia, który idzie przez życie z uśmiechem na buzi lub śpiewając, sprawiając wrażenie
wiecznie zadowolonego. Zupełnie, jak Jego Pradziadek.
Takie właśnie duchy przeszłości przywołała ta
magiczna książka. Cokolwiek chciałabym o niej napisać wiem, że będzie zaledwie dotknięciem
tego, o czym właściwie jest, zaledwie wierzchołkiem wulkanu emocji, który we
mnie wywołała.
Pradziadka, głównego bohatera książki,
poznajemy u schyłku jego życia, a potem wracamy do jego dzieciństwa, do czasu,
kiedy po wstrząsającej nocy na cmentarzu narodził się ponownie. Czas w „Białym
kamieniu” zatacza krąg, bo rodząc się
zaczynamy umierać, a umierając dajemy nowe życie. Bo czas nie ma początku, ani końca.
„>>To jest doskonałe – powiedział
Benko Lubin i podniósł rękę. Kciukiem i palcem wskazującym zamknął kółko
powietrza. Jego tajemnicza żydowska twarz zastygła na ułamek sekundy w wyrazie
zdumienia i podziwu. – Ale to cierpki owoc<<.
O czym
on mówi? – pomyślał Pradziadek i ujrzał nagle wielką białą skałę, na której
wiatr szarpie kępki suchej trawy wrośniętej w szczeliny. >>Połóżcie księgę
na wzgórzu. Wiatr będzie przewracał jej kartki, od początku do końca, od końca
do początku i z powrotem. Połóżcie ją na wzgórzu i spójrzcie: wasz los jest jak
księga, którą czyta wiatr<<”.
Franek, Mały Pradziadek, od początku jest inny,
nie tylko dlatego, że odstaje od miejsca, w którym żyje, ale także inaczej
widzi świat. Docenia wszystko, co go otacza, cieszy go jadło na stole, kuchnia,
w której śpi na sienniku z braćmi, świat wokół. To, czego
zazwyczaj nie dostrzegamy, nie doceniamy, Pradziadkowi daje ogrom wrażeń. On
czuje intensywniej, słucha kropli deszczu, wącha ziemię, dotyka napotkane po
drodze rośliny. Otwiera przed nami swoje wnętrze, pozwala czuć nam wszystko
tak, jak on to czuje i spojrzeć na świat tak, jak on go dostrzega. Widzimy to kłębowisko
myśli, odczuć, spostrzeżeń, wątpliwości. Tam pomiędzy ciszą są przecież smaki,
zapachy, obrazy, wspomnienia. To czasami także wybór pomiędzy śmiercią
zwierzęcia a nakarmieniem siebie czy ocaleniem drugiego człowieka, wybór pomiędzy miłością
Adama i Ewy, która zaczęła się podczas obrzędu turlania, a obowiązkiem.
„Na Podolu biały kamień
Podolanka siedzi na nim
Przyszedł do niej Podolanek...”
Miłość trudna, ale jakże wielka.
Świat z przełomu XIX i XX wieku. Świat, którego
już nie ma. Świat, który został utrwalony w opowieściach i wspomnieniach. Kuromęki,
wieś na Podolu.
“To
był świat na pograniczu zaborów,
rosyjskiego i austriackiego. Katolicy, luteranie i kalwini szli z zachodu,
prawosławni,
unici, muzułmanie
ze wschodu. Żydzi
byli pośrodku,
odrębni
przez swe zwyczaje”. Wszyscy oni byli tak różni, z Chawą pędzącą przez łąkę i wykami mieszkającymi
pod belką stropową, czy chociażby z wierzeniami chasydzkimi. Ale mimo wszystko podobni.
Tam wszystko dzieje się z rytmem przyrody, pomiędzy
roślinami, zwierzętami i ludźmi istnieje ścisła zależność, powiązanie, a życie
jest wypełnione sensem istnienia. Nikt jeszcze tak pięknie, według mnie, nie opisał więzi człowieka z przyrodą, chociażby z tego powodu warto przeczytać książkę.
„Biały kamień”, to powieść, która niezwykle
subtelnie mówi o sprawach trudnych, bolesnych, czasami niezrozumiałych. Te
splecione ze sobą symbole, obrazy, myśli tworzą książkę, którą czyta się z
zachwytem podziwiając pióro Autorki, docenia się celowość zadawanych pytań, szczególnie
tych przemilczanych, czuje się wrzenie emocji ukrytych pod spokojnym słowem. „Biały kamień” rozjaśnia mrok i powoduje, że można okiełznać strach i obawy. Dla mnie
to nie tylko biały kamień, ale diament, który migocze tysiącem barw na mojej ścieżce
w świecie literatury.
______________
Anna Bolecka, Biały kamień, Wydawnictwo Szpak, Warszawa 1998, s. 167.
Pierwsze zdanie: Nie znałam mojego pradziadka.
Ostatnie zdanie: Julcia Słowik powróciła na ułamek wieczności do swojego domu, jasnowłosa, piętnastoletnia, nie zmieniona przez czas i śmierć.
-----------------------------
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Polacy nie gęsi, Z literą w tle, Z półki - 2013, Trójka e-pik.

Dotknęłaś - rdzenia.
OdpowiedzUsuńPrzepiękna podróż w krainę własnej pamięci. Takie struny właśnie wprawia w drżenie "Biały kamień".
Diament - istotnie.
Cieszę się niesamowicie, że książka trafiła tak głęboko...
Olenko, ta proza mnie zaczarowala. Od pierwszych stron.
UsuńGdyby nie Ty, to pewnie nigdy bym po nia nie siegnela. Dziekuje wiec bardzo.
Pięknie napisałaś:) Cenię Bolecką, ale wywołane wspomnienia też są diamentem. Oby mnie tak wnuczęta wspominały;)
OdpowiedzUsuńKsiazkowcu, dziekuje.
UsuńJestem przekonana, ze we wspomnieniach Twoich Wnukow bedziesz zawsze zywa, takze poprzez ksiazki, ktore dla nich kolekcjonujesz.
Przepiękny tekst. Przy nim każdy komentarz będzie bezbarwny i nijaki :-)
OdpowiedzUsuńIsadoro, nie wiem, co napisac, na pewno ta ksiazka uderzyla w moja czula strune, dlateog tak tez mi sie tak napisalo, a nie inaczej.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAlicjo, mysle, ze mialaby duze szanse, aby Ci sie spodobac.
UsuńRecenzja... Na prawdę nie wiem, co powiedzieć. Wszystko pisane takim językiem... przypomniane coś, co kryło się gdzieś głęboko w mojej podświadomości - ta książka nie raz nie dwa leżała na stoliku mojej cioci, już niestety nie żyjącej (świeć Panienko nad jej duszą)... A ty pokonałaś mnie już w pierwszych frazach - tych:
OdpowiedzUsuń"To wspomnienie mojego ojca, który uwielbia pokrojoną cebulę na pajdzie świeżego, wiejskiego chleba. Teraz już wiem dlaczego."
Dziękuję Ci, że mogły powrócić do mnie niezwykłe wspomnienia lat dzieciństwa... i że przypomniałaś o książce, którą dostałam po cioci, a która nadal czeka.
Milo mi, ze moje slowa poruszyly cos i w Tobie, a po ksiazke siegaj, nie zwlekaj dlugo. Moze slowa, ktore zauroczyly Twoja Ciocie trafia i do Twojego serca. Czego zycze.
UsuńNiesamowite, ile wspomnień daje radę przywołać jedna skromna książka...
OdpowiedzUsuń"Bialy kamien" wzbudzil we mnie tyle emocji, ze musialo ich sie troche przelac prze zmoje palce, a to tylko czastka tego, co chodzi mi po glowie, a czegow slowa jakos ubrac nie moge.
Usuń